niedziela, 22 maja 2016

To były Targi...

Już od kilku lat regularnie odwiedzam Warszawskie Targi Książki. Stało się to już swego rodzaju tradycją, tak więc i w tym roku nie mogło mnie zabraknąć. Czwartek i piątek spędziłam na Stadionie Narodowym. Dodam, że wizyta czwartkowa pozwoliła mi zatrzeć wspomnienie porannej wizyty u dentysty brrr..., czyli była podwójnie przyjemna.


Przyznam się, że nigdy nie jeżdżę na Targi, aby spotkać znanych autorów. Po prostu kupuję książki i oglądam, tak też było tym razem. Czwartek był dniem szczególnie temu sprzyjającym, z powodu niedużej liczby odwiedzających. Nie było tłumów, a na stoiskach sporo niewykupionych książek. Osobiście bardzo lubię Stadion Narodowy jako miejsce Targów, gdyż przyjemniej się na nim przebywa, niż np. w Pałacu Kultury. Na Narodowym nie jest duszno i gorąco, nie trzeba też przeciskać się przez tłumy ludzi, a w chwilach zmęczenia można odpocząć na trybunach. Łatwo zatem skupić się na przyjemnościach płynących z czytelnictwa, a nie na walce o przetrwanie w ludzkim gąszczu.
Niewątpliwą zaletą Targów są dobre ceny książek i możliwość obejrzenia nowości. Jest więc okazja nabycia wielu ciekawych tytułów oraz ,,pomacania" tych, których zakup się rozważa.
Najpierw ruszyłam na stoisko wydawnictwa Prószyński i S-ka po książki profesora Michio Kaku...

Polecam wszystkim fanom Sci-fi



...wcześniej zdążyłam już zanurkować w ,,okazjach" Bellony.



No i wreszcie komiksy. W moim mniemaniu wspaniała strefa komiksu.  Właśnie dla niej bardzo lubię odwiedzać Targi. Wszędzie najróżniejsze wydawnictwa, była manga, wszystko tańsze niż na co dzień w księgarniach. Spędziłam tam na prawdę dużo, dużo, dużo czasu.
Ale oprócz komiksów są tu także ... gadżety. Co gorsza, nie można im się oprzeć, więc dziś posiadam 8 przypinek i torbę. Rozumiem co czuli Indianie na widok szklanych paciorków. Jednak po zastanowieniu niczego nie żałuję ;)
Oto co kupiłam w strefie komiksu:




Jeżeli trzeba iść do spożywczaka to tylko z  ósmym pasażerem Nostromo;)


Bardzo ciekawe były także stoiska antykwariatów znajdujące się tuż przy komiksach. Tam też spędziłam sporo czasu. W moim ulubionym antykwariacie ,,Piotruś Pan'' kupiłam tylko gazetę z wykrojami z lat 50-tych, bo w wakacje planuję trochę poszyć. Uwielbiam modę lat 50-tych! Może wysoko stawiam sobie krawiecką poprzeczkę, ale do odważnych świat należy.

Wspomniana gazeta

Kupiona właściwie dla tych spodni ;)

Podsumowując, tegoroczne Warszawskie Targi Książki uważam za bardzo udane. Chociaż oszczędności stopniały do liczby jednocyfrowej, z pewnością pojawię się na nich w przyszłym roku.
A Wy byliście na Targach? Jak Wasze wrażenia?





niedziela, 15 maja 2016

Co byśmy bez niego zrobili? - historia książek cz. 1

Pismo, używamy go codziennie, czytamy, piszemy. Nawet ci, którzy książek nie lubią, są zmuszeni do czytania, bo słowo pisane spotykamy na każdym kroku, w telewizji, sklepie, na ulicy. Jest rzeczą tak oczywistą, że nie możemy wyobrazić sobie świata bez niego.
Ale jak to się wszystko zaczęło?

źródło: www.vladstudio.com

Zanim pojawiło się słowo pisane...
Ludzie posługiwali się znakami mnemotechnicznymi. Służyły do komunikacji, wykorzystywały słuch, pamięć i wzrok. Znamy przykładem mogą być dźwięki wygrywane na rogach lub bębnach, czy znaki dymne. Najczęściej używano znaków pamięciowych, przedmiotów mających konkretne znaczenie i wywołujących konkretne zachowanie. Przykładem mogą tu być nasi przodkowie, Słowianie, którzy rozsyłali gałązki wierzbowe oznaczające wezwanie na wiec albo wyprawę wojenną.
Choć na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, dziś także używamy znaków mnemotechnicznych, np. w sygnalizacji świetlnej. W końcu to nic innego jak kolorowe światła, których widok symbolizuje konkretne reakcje.

Sygnalizacja świetlna
źródło: www.miasto.glogow.org

Ludzkość stworzyła także pismo obrazkowe, przodka wszystkich współczesnych pism. Pierwsze obrazki pojawiły się na powierzchni skał wyryte lub wymalowane, ok. 20 000 lat temu. Z początku miały znaczenie magiczne, wiążące się z pradawnymi wierzeniami. Pismo obrazkowe w tym charakterze spotykamy wielu miejscach na świecie, nawet na gorących pustyniach i mroźnej Syberii.
Z biegiem czasu ludzie poczuli chęć utrwalenia również swego codziennego życia. Zaczęto więc malować zwierzęta i polowania. Tu prawdziwą perłą jest francuska jaskinia Lascaux.


Malowidła z jaskini Lascaux
źródło: www.kultura.banzaj.pl

Jednak tego typu malowidła były przedstawieniami bardziej złożonych scen. Dlatego nastąpiła transformacja, powstało pismo ideograficzne, czyli pojedyncze obrazki symbolizujące konkretne przedmioty oraz zjawiska, np. jeleń oznaczający jelenia, koło otoczone kreskami oznaczające słońce lub dobrą pogodę.
Z tym przodkiem pisma mamy również do czynienia w dzisiejszych czasach, np. na znakach drogowych.

Znak drogowy z lokomotywą, która oznacza przejeżdżające pociągi
źródło: commons.wikimedia.org

W końcu nadeszło słowo pisane. Za najstarsze uważa się pismo klinowe, wynalezione przez Sumerów. Starożytny lud zamieszkujący ok. 4 000 lat p.n.e. Mezopotamię. Na początku używali pisma obrazkowego, w którym jeden znak oznaczał jeden wyraz. Z biegiem czasu zaczęli je upraszczać, przybrały kształty klinów wyciskanych pałeczkami na glinie. Nie oznaczały już wyrazów, a pojedyncze sylaby oznaczające konkretne dźwięki. Trudność stanowiły słowa wieloznaczne, zapisywane tak samo. Aby czytając można było je odróżnić, stawiano przed nimi inne, specjalne znaki.

Pismo klinowe
źródło: fr.wikipedia.org

Tak narodziło się pismo, które przez następne lata ewoluowało i zmieniało się. Zapamiętywało historię ludzkości, wzruszało, smuciło, złościło, wpływało na losy milionów ludzi. Dziś znane prawie każdemu, kiedyś będące przywilejem dla najbogatszych, symbolem wykształcenia. Stanowiące nieodzowną część naszego życia. Sięgając po kolejną książkę, czytając gazetę, czy ulubioną stronę internetową warto zastanowić się przez chwilę nad historią pisma i tego jak bez niego wyglądałby świat.





niedziela, 1 maja 2016

Opowieść o odwadze

Słyszeliście kiedyś o Malali Yousafzai? Dziewczynce z Pakistanu postrzelonej przez talibów za walkę o prawo kobiet do edukacji, najmłodszej noblistce w historii.
Przyznam się, że do niedawna ja wiedziałam o niej tylko tyle, czyli bardzo niewiele. Sięgnęłam więc po naprawdę niezwykłą biografię.


Okładka książki

,,To ja, Malala" nie jest zwyczajną książką biograficzną przede wszystkim dlatego, że to autobiografia napisana przez samą  Malalę. Lektura jest opowieścią bohaterki o sobie samej i swojej rodzinie począwszy od historii jej rodziców. Napisana w taki sposób, iż czytając mamy wrażenie, że autorka siedzi obok nas i opowiada.
Początek to krótki prolog opisujący dzień, w którym Malala została postrzelona przez taliba, kiedy wracała ze szkoły. Wszystko zapowiadało się normalnie. Wstała rano, poszła do szkoły, po lekcjach wsiadła do busa, żeby wrócić do domu. Jechał tak jak zawsze, minął wojskowy punkt kontrolny, przejechał 200 metrów i nagle został zatrzymany. Mężczyzna ubrany na biało wsiadł i zapytał: ,,Która to Malala?". Tylko ona nie miała zasłoniętej twarzy. Mężczyzna podszedł, podniósł pistolet i strzelił. Kula przebiła lewy oczodół. Tak kończy się prolog.
Potem zaczyna się właściwa część książki. Rozpoczyna się od narodzin Malali, a kończy wyjściem ze szpitala po zamachu.
Książka jest napisana w barwny i ciekawy sposób. Nie mówi tylko o doniosłych momentach w życiu bohaterki, ale także o małych chwilach dnia codziennego. O jej relacjach z koleżankami, atmosferze w domu, nauce w szkole, emocjach. Malala opowiada o swojej rywalizacji z innymi dziewczynkami o najlepsze wyniki na egzaminach, a także o uczeniu się do późna na sprawdziany. Często wspomina swoją przyjaciółkę Monibę, ich częste kłótnie i wspólne chwile. Ogólnie zwykłe życie nastolatki.
Jednak najważniejszą postacią w jej życiu jest ojciec. To dzięki niemu Malala stała się odważna i niezależna. Często o nim pisze, jest dla niej wielką inspiracją. Zawsze wspierał ją i był z niej dumny wskazał właściwą drogę. To on pokazał jej, że edukacja stanowi w życiu człowieka jedną z największych wartości.

Malala Yousafzai
źródło: nutfreenerd.com

Malala Yousafzai urodziła się w 1997 roku w Pakistanie w Dolinie Swatu. Wychowywała się w rodzinie różniącej się od innych. Od samego początku była traktowana przez ojca tak samo jak jej bracia, a miała ich tylko dwóch. Większość pakistańskich rodzin to rodziny wielodzietne, jednak państwo Yousafzai mieli tylko trójkę dzieci.
Malala chodziła do szkoły założonej przez swojego ojca. Zawsze była najlepszą uczennicą, dostawała dobre oceny, osiągała najlepsze wyniki na egzaminach końcowych. Od dziecka uważała edukacje za najważniejszą. Zwyczajnie nauka była jej pasją. W przekonaniu tym utwierdzał ją ojciec, który w zdobycie własnego wykształcenia włożył wiele pracy. Pomimo wielu przeciwności udało mu się założyć własną szkołę, do której później chodziła Malala.
Gdy w Pakistanie rozpoczęli swoją działalność talibowie, Malala nie bała się im przeciwstawić i walczyła o prawa dziewcząt do edukacji. Talibowie wprowadzili terror, zabronili kobietom samym wychodzić z domu, chodzić z odsłoniętą głową, a dziewczynkom chodzić do szkoły, ludzie musieli wyrzucać telewizory. Osoby nie stosujące się do ich nakazów mordowali, a ciała podrzucali na placach ku przestrodze dla innych. Codziennie słyszało się o jakiś zabitych, często o osobach, które się wcześniej znało. Jedak Malala postanowiła nie kryć się w cieniu tak jak większość. Występowała publicznie, mówiła o prawie dziewczynek do edukacji, udzielała wywiadów zagranicznym mediom. W momencie największego terroru zgłosiła się do pisania bloga dla BBC, na którym opisywała swoje codzienne życie w Dolinie Swatu za rządów talibów. Stała się rozpoznawalna na świecie. Zdobyła liczne nagrody, co nie podobało się jej wrogom. Wraz z ojcem dostawała pogróżki, wiedziała że ryzykuje życiem. Nie poddała się, walczyła dalej, cały czas chodziła do szkoły, mimo iż było to niebezpieczne i wiele szkół dla dziewcząt zamknięto.
Dziewiątego października 2012 roku została postrzelona przez taliba. Celem była jej egzekucja i niewiele brakowało i tak by się stało. Malala omal nie przypłaciła życiem walki o równouprawnienie. Znalazła się w pakistańskim szpitalu wojskowym. Przeszła wiele operacji, jednak panujące tam warunki nie dawały jej dużych szans na przeżycie. Została więc przewieziona do Szpitala Królowej Elżbiety w Birmingham. Tam zaczęła dochodzić do siebie. Przeszła przeszczep nerwu twarzy.
Po wyjściu ze szpitala Malala wraz z rodziną zamieszkała w Birmingham. Nie mogli już wrócić do Pakistanu, bo było to zbyt niebezpieczne. Pomimo tęsknoty za domem Malala wciąż się nie poddaje. Dalej działa na rzecz pokoju i edukacji, chodzi do brytyjskiej szkoły, dostaje bardzo dobre oceny. Dziesiątego października 2014 roku dostała Pokojową Nagrodę Nobla, jest najmłodszą noblistką w historii.

Gorąco polecam książkę ,,To ja, Malala". Opowiada o odwadze w dążeniu do celu i realizacji własnych marzeń. Jest świadectwem tego, że wciąż istnieją wielcy i nieustraszeni ludzie. Miejscami lektura bywa trudna, pokazuje różnice między światem zachodnim, w którym żyjemy, a innym do którego należą kraje takie jak Pakistan. Miejsc gdzie strzelaniny, przemoc i dyskryminacja są na porządku dziennym, a niewielu ma odwagę się przeciwstawić. Dzieje się to w krajach, w których wykształcenie nie jest tak powszechne jak u nas. A przecież tak często zapominamy, że powszechny dostęp do edukacji, możliwość spokojnego chodzenia do szkoły  i  uczenia się stanowią wielką wartość.
Dla mnie postać Malali jest inspiracją, a jej życie i dokonania świadectwem tego, że historia dzieje się na  naszych oczach.