,,Kobieta czytająca list" Gabriel Metsu |
Taki obraz przywodzi na myśl Holandię w XVII wieku. Piękne stroje bogatych mieszczan zarysowują nam wygląd tej epoki. Książka o takiej okładce zachęcałaby do jej przeczytania. Od razu można by się domyśleć czasu i miejsca akcji powieści. Gdyby ,,Skrzydła nad Delft" miały taką okładkę, chciałoby się po nie sięgnąć. Niestety prawdziwa oprawa graficzna jest po prostu straszna, kicz wypala oczy. A wystarczyłby reprodukcja obrazu. Pozory mogą jednak mylić.
Okładka książki |
,,Skrzydła nad Delft" napisał irlandzki pisarz Aubrey Flegg. Jest to pierwsza część z serii o Louise. Akcja rozgrywa się w połowie XVII wieku. Główna bohaterka książki to Luouise Eeden (postać fikcyjna) mieszkająca w Delft (miasto, w którym urodził się, żył i zmarł Jan Vermeer). Jej ojciec jest właścicielem dobrze prosperującej fabryki porcelany, przez co rodzina Eeden jest jedną z najbogatszych i najbardziej znaczących w holenderskim mieście. Wszyscy liczą na zaręczyny Louise z Reynierem DeVeriesem z powodów majątkowych. Jednak dziewczyna nie jest przekonana do małżeństwa.
Pan Eeden zleca namalowanie portretu córki u znanego w mieście Jacobowi Haitinkowi. W pracowni mistrza bohaterka poznaje młodego czeladnika Pietera Kunsta. W okół ich relacji zasadza się akcja powieści.
,,Widok Delft" Jan Vermeer |
Książka żywo ukazuje ówczesny konflikt między protestantami, a katolikami. Główna bohaterka (protestantka) stara się nie oceniać ludzi kierując się uprzedzeniami spowodowanymi religią. Mimo to czuje lęk przed katolikami, który jest podsycany od dzieciństwa. Od najmłodszych lat wysłuchiwała uroczych historyjek o zbrodniach hiszpańskiej inkwizycji, itp. Jej rozterki autor przedstawił w sposób dzięki, któremu jej postać wydaje się bardziej wiarygodna.
Wszystkie postaci w książce są wyraziste i żyją własnym życiem na jej kartach.
,,Skrzydła nad Delft" to jedna z tych opowieści, działają na wyobraźnię i zachęcają do poznawania historii. Po lekturze sama chętnie poznam bliżej czasy, których dotyczy. Przekonajcie się sami. Gorąco polecam!
Brzmi ciekawie i przyznam że patrząc tylko na okładkę to pewnie bym nawet po nią nie wyciągnęła ręki
OdpowiedzUsuńJa po książkę sięgnęłam z polecenia :)
UsuńFaktycznie, okładka jak z wykupionej przez Disney`a serii "Ania z Zielonego Wzgórza". I to z tych odcinków dopisanych już po śmierci autorki przez "literatów" robiących na akord :) Albo jak z którejś ze wspaniałych epopei Danielle Steel. Brakuje tylko złotych liter.
OdpowiedzUsuńNiestety, nasi wydawcy nie układają nam wysoko poprzeczki; według nich wszyscy kochamy Harlequiny. Ale ten, kto kupi te książkę dla jej okładki, będzie pewnie treścią mocno rozczarowany :)
Piękne obrazy. :)
OdpowiedzUsuń