wtorek, 12 maja 2015

Nie oceniaj książki po okładce - dosłownie



  ,,Kobieta czytająca list" Gabriel Metsu
Taki obraz przywodzi na myśl Holandię w XVII wieku. Piękne stroje bogatych mieszczan zarysowują nam wygląd tej epoki. Książka o takiej okładce zachęcałaby do jej przeczytania. Od razu można by się domyśleć czasu i miejsca akcji powieści. Gdyby ,,Skrzydła nad Delft" miały taką okładkę, chciałoby się po nie sięgnąć. Niestety prawdziwa oprawa graficzna jest po prostu straszna, kicz wypala oczy. A wystarczyłby reprodukcja obrazu. Pozory mogą jednak mylić.

Okładka książki




















,,Skrzydła nad Delft" napisał irlandzki pisarz Aubrey Flegg. Jest to pierwsza część z serii o Louise. Akcja rozgrywa się w połowie XVII wieku. Główna bohaterka książki to Luouise Eeden (postać fikcyjna) mieszkająca w Delft (miasto, w którym urodził się, żył i zmarł Jan Vermeer). Jej ojciec jest właścicielem dobrze prosperującej fabryki porcelany, przez co rodzina Eeden jest jedną z najbogatszych i najbardziej znaczących w holenderskim mieście. Wszyscy liczą na zaręczyny Louise z Reynierem DeVeriesem z powodów majątkowych. Jednak dziewczyna nie jest przekonana do małżeństwa.
Pan Eeden zleca namalowanie portretu córki u znanego w mieście Jacobowi Haitinkowi. W pracowni mistrza bohaterka poznaje młodego czeladnika Pietera Kunsta.  W okół ich relacji zasadza się akcja powieści.
,,Widok Delft" Jan Vermeer
,,Skrzydła nad Delft" to lektura, którą świetnie się czyta, dzięki ciekawej i wartkiej akcji. Pozwala przenieść się w czasie i poczuć atmosferę siedemnastowiecznych Delft. Dzięki opisom, takim jak opis warsztatu malarza, wyrabianie barwników do farb, proces malarski. Poczujemy klimat czasów Vermeera. Bohaterowie powieści spotykają postaci historyczne m.in. Barucha Spinozę.
Książka żywo ukazuje ówczesny konflikt między protestantami, a katolikami. Główna bohaterka (protestantka) stara się nie oceniać ludzi kierując się uprzedzeniami spowodowanymi religią. Mimo to czuje lęk przed katolikami, który jest podsycany od dzieciństwa. Od najmłodszych lat wysłuchiwała uroczych historyjek o zbrodniach hiszpańskiej inkwizycji, itp. Jej rozterki autor przedstawił w sposób dzięki, któremu jej postać wydaje się bardziej wiarygodna.
Wszystkie postaci w książce są wyraziste i żyją własnym życiem na jej kartach.

,,Skrzydła nad Delft" to jedna z tych opowieści, działają na wyobraźnię i zachęcają do poznawania historii. Po lekturze sama chętnie poznam bliżej czasy, których dotyczy. Przekonajcie się sami. Gorąco polecam!

4 komentarze:

  1. Brzmi ciekawie i przyznam że patrząc tylko na okładkę to pewnie bym nawet po nią nie wyciągnęła ręki

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, okładka jak z wykupionej przez Disney`a serii "Ania z Zielonego Wzgórza". I to z tych odcinków dopisanych już po śmierci autorki przez "literatów" robiących na akord :) Albo jak z którejś ze wspaniałych epopei Danielle Steel. Brakuje tylko złotych liter.
    Niestety, nasi wydawcy nie układają nam wysoko poprzeczki; według nich wszyscy kochamy Harlequiny. Ale ten, kto kupi te książkę dla jej okładki, będzie pewnie treścią mocno rozczarowany :)

    OdpowiedzUsuń