środa, 27 maja 2015

Czytajmy klasykę

Ostatnio dużo się mówi na temat czytelnictwa w Polsce. Dyskutuje się też na temat szkolnych lektur. Co powinno się znajdować na ich liście, a co nie. Szczególnie pojawia się wiele głosów mówiących o konieczności zwiększenia czytelnictwa. To ważne, ale nie za wszelką cenę. Warto pracować nad gustem czytelników już od dzieciństwa.
Moim zdaniem liczy się jakość, a nie ilość. Lepiej przeczytać jedną wartościową książkę zamiast pięciu grafomańskich czytadeł.
Wśród wielu tytułów trudno wybrać, dlatego warto polegać na klasyce. Takie książki wpływały na całe pokolenia i odgrywają ważną rolę także w dzisiejszym świecie. Zaczynam serię wpisów ,,Czytajmy klasykę", serię o literaturze, która kształtowała naszą kulturę. Ba! Nawet tworzyła historię.

Na początek wybieram ,,Dzieje Tristana i Izoldy".

Średniowieczna legenda o wielkiej namiętności, będąca tematem pieśni trubadurów. Przez stulecia pobudzała umysły poetów i była wzorem miłości romantycznej. Stała się scenariuszem opery, sztuk teatralnych i filmów.


Tristan jest odważnym młodzieńcem, mieszkającym na dworze swego wuja, króla Kornwalii, Marka. Pewnego razu musi popłynąć do Irlandii po narzeczoną dla władcy, księżniczkę Izoldę Jasnowłosą. Pokonuje tam potwora i uzyskuje zgodę rodziny dziewczyny na jej ślub z królem Markiem. W drodze powrotnej przypadkiem wraz z Izoldą wypija magiczny napój miłosny przeznaczony dla niej i władcy Kornwalii. Od tej pory Tristana i przyszłą królową połączy wielkie uczucie. Po ślubie Marka bohaterowie ukrywają swój romans, muszą przeciwstawić się wielu przeciwnościom. Miłość niemożliwa, szlachetność, odwaga, tyle mówią nam stereotypowe opinie o tej książce. A co ja o tym sądzę?


Choć bohaterowie są przedstawieni jako postaci o szlachetnych sercach, moim zdaniem nie zawsze postępowali właściwie. Tristan twierdził, że kocha i szanuje swego wuja, a jednocześnie kiedy tylko ten się odwrócił ,,odwiedzał" jego żonę. Na oskarżenia nasz młodzian odpowiadał, że nie są prawdą, czyli kłamał kiedy było mu wygodnie.  Poza tym ucieczkę od odpowiedzialności w wielu sytuacjach umożliwiało mu zasłanianie się religią. Tristan oprócz robienia ,,jelenia" z króla, odbierał ludziom ukochane zwierzątka, oszukiwał kolegę i własną żonę. Tak na prawdę, nie wiem po co się z tą dziewczyną żenił, ponieważ od początku nie zamierzał być wobec niej uczciwy.
Izolda też nie była święta. Nie chciała się przyznać do zdrady męża, kazała służącej spędzić noc poślubną z królem zamiast siebie, aby nie wyszła na jaw utrata dziewictwa. Nawet zaczarowany napój napój nie przekonał Izoldy do porzucenia luksusu. Magia nie mogła przyćmić prozy życia z ukochanym w skromnej chatce. Zrezygnowała zatem z życia w lesie z Tristanem, aby powrócić do zamku i męża. To musiał być powrót z przytupem (czyli nie w łachmanach, w których włóczyła się po puszczy), więc na odpowiedni strój znajomy pustelnik musiał wyłożyć oszczędności swego życia. Nie wzbudziło to obiekcji bohaterki.
Stanowczo Tristan i Izolda nie wzbudzili mojej sympatii. Uważam, że miłość nie może usprawiedliwiać świństw, które robi się innym.
Najbardziej polubiłam króla Marka, ten był rzeczywiście prawy i szlachetny. Umiał wznieść się ponad własny gniew i nienawiść.

Moje wydanie książki pochodzi z roku 1989 i jest opatrzone pięknymi ilustracjami, autorstwa Jana Marcina Szancera. Cała historia została odtworzona przez Josepha Bédiera w 1900 roku, w najpełniejszej do tej pory wersji. Na język polski historię kochanków przetłumaczył już w 1914 Tadeusz Boy-Żeleński. Jest to wspaniałe tłumaczenie, które mimo upływu lat nic a nic się nie zestarzało. Dzięki temu lektura jest lekka i wciągająca. Mimo moich zastrzeżeń do głównych bohaterów, jest to pozycja, którą warto przeczytać. Można poznać dzięki niej obyczaje panujące na średniowiecznym dworze. Przede wszystkim jest to interesująca historia, skłaniająca do przemyśleń. Dodatkowym atutem dla przeciętnego przedstawiciela lub przedstawicielki gimbazy jest niewielka objętość ;)



*wszystkie ilustracje pochodzą z mojego egzemplarza książki



4 komentarze:

  1. Wreszcie mądry ożywczy głos nt. doboru szkolnych lektur! Zgadzam się w 100%: JAKOŚĆ zamiast ilości. Do tego świetna zabawna recenzja pierwszej pozycji z subiektywnej listy, czyli warunek konieczny do chwycenia za książkę - ZACHĘTA :)
    Niezależnie od oceny postaci (która w tym przypadku bardzo mnie przekonuje) warto czytać takie wykopaliska ze względu na klimat epoki, pióro autora i tłumacza. Bo przecież postaci i historie, w które się wplątują, to właśnie powód do intelektualnej rozmowy. Czyli do czegoś, co dramatycznie zanika, wessane przez ciemną materię internetu. O czym mielibyśmy dyskutować, gdyby Izolda była wcieleniem anioła, a Tristan temperamentem przypominał Mariusza Błaszczaka? Albo gdyby ich dzieje opisane były następująco: "wracając promem nawalili się w barze (to metafora magicznego napoju :) i poszli w tango... "?
    Trobairitz, zaczęłaś świetny dział, powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Klasyczna literatura to podstawa dobrego wykształcenia, erudycji. Dobrze, że młodzi ludzie (przynajmniej) niektórzy po nią sięgają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się i w zupełności popieram! Czytajmy klasykę! Oczywiście nie zaszkodzi gdy będzie to klasyka "smacznie" podana :-) Jako wielbicielka Szancera polecam Baśnie Andersena i Dziadka do orzechów upiększone jego ilustracjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam kilka klasyków z pięknymi ilustracjami ;)

      Usuń